Paradoks OFE polega na tym, że na demontażu drugiego filara emerytalnego stracimy nie wtedy gdy Tusk zabrał, lecz gdy Morawiecki oddał.
Teza wydaje się prowokacyjna. W 2014 roku rząd Donalda Tuska zabrał przecież ponad połowę aktywów otwartych funduszy emerytalnych. Każdy uczestnik OFE stracił w tamtym czasie 51,5 proc. wartości swojego rachunku w otwartym funduszu emerytalnym. Istotną różnicą jest jednak to jakie aktywa OFE wtedy zostały „znacjonalizowane” i co obywatelom zaoferowano w zamian. Dzisiaj tego manewru nie da się powtórzyć, a żeby uszczknąć coś dla Skarbu Państwa trzeba zabrać obywatelom.
Krótka historia demontażu OFE
Proces rozbioru otwartych funduszy emerytalnych zaczyna się w 2014 roku. Rząd Donalda Tuska dokonuje przeniesienia ponad połowy aktywów z majątku otwartych funduszy emerytalnych. Takie działanie słusznie wywołało kontrowersje społeczne i wątpliwości prawne. Te drugie ostatecznie przeciął wyrok Trybunału Konstytucyjnego, a dla wielu wyrok TK jest jednym ze źródeł późniejszego kryzysu praworządności.
Od strony ekonomicznej jednakże zmiana była czystą sztuczką księgową, w której korzyści odniósł Skarb Państwa, przy tym nie odbyło się to kosztem obywateli. „Nacjonalizacja” OFE dotyczyła tzw. dłużnej części aktywów funduszy emerytalnych, który w zdecydowanej większości składały się z obligacji Skarbu Państwa. Rząd Donalda Tuska zabrał zatem z OFE swój własny dług, który za pośrednictwem funduszy emerytalnych miał wobec przyszłych emerytów.
Z perspektywy klientów OFE zmiana – gdyby patrzeć z szerszej perspektywy – nie niosła diametralnych konsekwencji. Owszem, naszej rachunki w OFE zmniejszyły się o 51,5 proc.. W zamian jednak równowartość tej kwoty została zaewidencjonowana na specjalnym subkoncie w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Przeciętny Kowalski, którego rachunek OFE stopniał o 10.000 zł tę kwotę mógł zatem odnaleźć na subkoncie ZUS. […]