Tarcia w rządzie wokół przepisów regulujących zasady ustalania minimalnego wynagrodzenia – dr Marcin Wojewódka komentuje dla Fakt

„Europejska” płaca minimalna nie dość, że jest opóźniona, to jeszcze może być niższa niż pierwotnie zapowiadano. W rządzie trwają poważne tarcia wokół przepisów regulujących zasady ustalania najniższego wynagrodzenia. Minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk proponuje, by wynosiło ono 55 proc. średniej pensji. Jednak napotkała w rządzie na weto samego ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie. Tylko w przyszłym roku „strata” może wynieść ponad 300 zł miesięcznie.

Polska miała czas, by wdrożyć unijną dyrektywę o adekwatnych wynagrodzeniach do listopada 2024 r. Parlament Europejski ją uchwalił, tak by podobny mechanizm ustalania najniższej krajowej obowiązywał we wszystkich unijnych krajach, stąd nazwa „europejska” płaca minimalna. Od roku jednak w rządzie nie są w stanie dojść do porozumienia, jak ma być ona liczona.

Płaca minimalna. Tyle mają zarabiać Polacy w 2026 r.

Obecnie jest tak, że to rząd przedstawia wysokość płacy minimalnej n kolejny rok, który potem jest konsultowany ze związkami zawodowymi i pracodawcami. Jeśli strona społeczna nie dojdzie do porozumienia, wtedy o wysokości najniższego wynagrodzenia decyduje Rada Ministrów. Tak będzie w tym roku. Rząd zaproponował stawkę 4806 zł brutto, związkowcy chcieli 5015 zł, a pracodawcy proponowali wzrost o możliwe minimum. W tej sytuacji o wysokości minimalnego wynagrodzenia zdecyduje Rada Ministrów, co oznacza że od 1 stycznia 2026 r. Polacy na etacie będą zarabiać nie mniej 4806 zł.

„Europejska” płaca minimalna. Minister finansów forsuje swój pomysł

Jednocześnie w ramach pracy nad dyrektywą o adekwatnych wynagrodzeniach, resort rodziny zaproponował, by minimalna płaca wynosiła 55 proc. średniej pensji. Ten pomysł nie znalazł jednak uznania w resorcie finansów. „Aktualnie Polska znajduje się w europejskiej czołówce pod względem wysokości płacy minimalnej w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia, ze znaczącą liczbą zatrudnionych, których wynagrodzenie nie przekracza płacy minimalnej, co tym bardziej nie wskazuje na zasadność wyboru 55 proc. zamiast 50 proc.. Utrzymanie płacy minimalnej na poziomie zbliżonym do 50 proc. średniego wynagrodzenia znajduje uzasadnienie w literaturze, a jej nadmierny wzrost może mieć negatywne skutki w postaci obniżenia zatrudnienia” — przekonuj resort finansów i gospodarki w piśmie do Ministerstwa Rodziny. Jak też przekonują urzędnicy Andrzeja Domańskiego „tylko nieznaczna część państw UE osiągnęła poziom 50 proc. relacji minimalnego wynagrodzenia za pracę w porównaniu do przeciętnego wynagrodzenia”. […]

Czytaj dalej […]