Wyniki autozapisu do PPK to sukces czy porażka? Polemika

„Po autozapisie do pracowniczych planów kapitałowych, który odbywał się w marcu 2023 r., liczba uczestników wzrosła z 2,6 mln do 3,3 mln. Eksperci mają różne opinie na temat tego wyniku. Nie są też zgodni, czy potrzebne są zmiany w systemie emerytalnym” – taki tekst ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej, gdzie opinie dra Marcina Wojewódki skonfrontowano z opiniami wiceprezesa PFR Bartosza Marczuka.

 

Poniżej publikujemy odpowiedzi dra Marcina Wojewódki

 

Po pierwszym w historii autozapisie do Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), który odbywał się w marcu 2023 r., liczba uczestników wzrosła do 3,3 mln. Mamy ponad 718 tys. nowych osób oszczędzających w ten sposób. Czy to dobry wynik?

NIE

Odpowiedź w dużym stopniu zależy od perspektywy oceniającego. Inna będzie bowiem ocena podmiotów zainteresowanych tym, aby udział w PPK był jak największy, inna tych, którzy współfinansują ten sposób długoterminowego oszczędzania, a jeszcze inna – osób zajmujących się zawodowo czy naukowo systemem zabezpieczenia ryzyka starości. Dlatego też w prasie znajdziemy z jednej strony wybuchy entuzjazmu, że aż 718 tys. nowych uczestników PPK może już w ten dodatkowy sposób oszczędzać, a z drugiej strony – wypowiedzi tych, którzy uważają, że PPK wciąż nie ma większego znaczenia dla przyszłego zabezpieczenia emerytalnego. Jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że zwiększenie liczby uczestników PPK o 718 tys. osób to nie jest dobry wynik. To, że liczba uczestników PPK wzrasta z ok. 2,6 mln do 3,3 mln może i jest statystycznie zauważalne, ale nie ma znaczenia z punktu widzenia powszechności PPK. Cokolwiek byśmy bowiem powiedzieli, to PPK w dalszym ciągu pozostają stosunkowo elitarnym rozwiązaniem, które pozwala na budowanie dodatkowych oszczędności ledwie co trzeciemu z tych, którzy powinni to robić. Takie więc jak obecnie zwiększenie więc liczby uczestników PPK to nie jest dobry wynik.

 

Prawie 7 mln Polaków w kwietniu 2023 r. złożyło deklarację o rezygnacji z wpłat do PPK. Czy to jest porażka?

TAK

Prawie 7 mln Polaków, którzy w kwietniu 2023 r. złożyli deklarację o rezygnacji z dokonywania wpłat do PPK, to niekoniecznie powód do radości.

Żeby nie było żadnych wątpliwości – jestem zwolennikiem PPK. Tak jak jestem zwolennikiem każdej innej dostępnej w naszym kraju formy długoterminowego oszczędzania na emeryturę, czyli .in.. takich rozwiązań jak PPE (pracownicze programy emerytalne), IKE (indywidualne konta emerytalne) czy IKZE (indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego). Nie ulega wątpliwości, że wszelkie sposoby oszczędzania na emeryturę, które pozwolą na emeryturę wyższą niż to, co otrzymamy kiedyś z ZUS albo KRUS, są rozwiązaniem korzystnym. Przede wszystkim dla samego oszczędzającego, gdyż gromadzi dodatkowy kapitał i zabezpiecza sobie lepszy standard swojej jesieni życia. Dodatkowe oszczędzanie jest także korzystne dla zarządzających funduszami, gdyż otrzymują do pomnażania więcej najcenniejszych, bo długoterminowych aktywów, na których zarabiają. To także korzyść z punktu widzenia państwa polskiego, gdyż im więcej tych środków, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że państwo nie będzie w stanie sfinansować z bieżących podatków wydatków emerytalnych w ramach powszechnego systemu. Mimo, że wszystkie środki w PPK czy w PPE, IKE czy IKZE są całkowicie prywatne i że oszczędzający mają swobodę dysponowania nimi, to jest małe prawdopodobieństwo, że ustawią się w kolejce po dodatkowe świadczenia z ZUS czy innych agend państwowych. Jak widać – same korzyści. Niestety w praktyce, obecne systemy nie przynoszą wystarczających efektów. Dlatego trzeba sobie szczerze powiedzieć, mimo tych pozytów nie działa tak jak byśmy chcieli. Czyli niestety porażka.

 

Czy obecna liczba osób dodatkowo oszczędzających na emeryturę jest wystarczająca?

NIE 

Bez względu na to, jak karkołomne i kreatywne wyliczenia będzie przedstawiał PFR w zakresie poziomu partycypacji w PPK (ostatnio to nawet ponad 40 proc.), prawda jest taka, że 3,3 mln oszczędzających w ramach PPK to wciąż o wiele za mało w stosunku do realnych potrzeb. 3,3 mln uczestników PPK w stosunku do 11 mln potencjalnych adresatów PPK to jest jedynie 30 proc. Jeśli kolejny autozapis w 2027 r. ma dać podobny efekt jak ten obecny, to poziom partycypacji rzędu 50 proc. osiągniemy dopiero za kilkadziesiąt lat. A wtedy może być już dla wielu osób za późno. Według ostatnio dostępnych danych w tych wszystkich formach dodatkowego oszczędzania (PPK, PPE, IKE, IKZE) oszczędza obecnie ok. 4,5 mln osób. To bardzo mało. Jeśli bowiem zestawimy tę liczbę chociażby z liczbą członków OFE (16 mln osób), to okazuje się, że ponad 11,5 mln członków OFE (czyli ponad 70 proc.) nie oszczędza dodatkowo na emeryturę. Liczba dodatkowo oszczędzających nie jest więc wystarczająca, i nie ma co się oszukiwać. Takie są fakty.

 

Czy rząd podejmuje odpowiednie działania, aby zachęcić Polaków do dodatkowego oszczędzania na starość?

NIE

Z powodu być może nieświadomych, ale skutecznych działań obecnie rządzących, które psują system emerytalny, oraz ze względu na odchodzenie od przyjętej w Polsce w 1998 r. zasady, że emerytura będzie pochodną wysokości zgromadzonych składek czy wpłat, instytucja PPK musi zasługiwać na aprobatę. Jednak głównym problemem PPK nie jest to, że – jak twierdzą niektórzy – borykają się one z gombrowiczowską gębą OFE. Zgodnie z tą teorią rzekomy zabór środków z OFE ma być przyczyną niskiego zaufania do PPK (w domyśle – klęski PPK).

Głównym problemem PPK jest natomiast to to, że z jednej strony rząd zachęca do PPK, wydając miliony złotych na – jak się okazuje – jedynie w 10 proc. skuteczne zachęty, a z drugiej strony ten sam rząd pokazuje dzisiejszym oszczędzającym, że nawet jeśli nie będą oszczędzali, to i tak na emeryturze dostaną z państwowej kasy więcej, niż odłożą. Czyni to np. w formie „-nastych” emerytur, tym samym pokazując, że płacenie w ramach systemu powszechnego (ZUS) dużych składek emerytalnych niekoniecznie ma sens. Po co więc płacić dużo skoro i tak dostanę więcej jak będę miał mało.  Co więcej, takie działanie polityków pośrednio wskazuje też na brak konieczności dodatkowego oszczędzania na emeryturę. Bo skoro poza latami wyborczymi i tak obiecają i wypłacają mi dodatkowe świadczenia, to ile dostanę bez jakichkolwiek składek w roku wyborczym? A Polacy głupi nie są, więc zamiast odłożyć do PPK te kilkadziesiąt czy kilkaset złotych miesięcznie, to wolą je dziś wydać na bieżącą konsumpcję. W tej sytuacji namawianie do oszczędzania w PPK przypomina syzyfową pracę. Działania rządu są nieskuteczne, taka jest prawda.

 

Czy potrzebne są zmiany w PPK? Jeżeli tak, to jakie?

TAK

Zaklinanie rzeczywistości jak ma to miejsce obecnie oraz mówienie o stopniowym organicznym wzroście partycypacji nie pomoże. Dzisiaj odpowiedzią rządzących na klęskę PPK jako rozwiązania powszechnego jest kreatywne wyliczanie partycypacji połączone ze znaną śpiewką o długim marszu. Okraszone jeszcze opowieściami o konieczności długoterminowej edukacji ekonomicznej. Przypomina to argumentację, którą można było usłyszeć w roku 1998 czy 1999, gdy ruszała ówczesna reforma emerytalna. Dzisiaj, po ćwierć wieku, słyszymy te same frazesy. Niestety nie odrobiono lekcji żadnej lekcji, a jesteśmy starsi o ćwierć wieku. Dlatego dzisiaj trzeba odważnych i skutecznych działań. To jest trzeba albo odpuścić sobie PPK, zlikwidować spółkę PFR Portal i przestać wydawać publiczne środki na nieefektywne, jak widać po wynikach autozapisu, działania, albo wprowadzić obowiązkowość oszczędzania w ramach tego produktu. Trzeciej drogi do rozwoju dodatkowego oszczędzania nie ma.

 

LINK DO ARTYKUŁU